Victor bawi się na łące ze swymi kucykami.Właśnie podaje jednemu stonogę gdy sen się zmienia.Jest zimno i ciemno.Victor nie wie co zrobić, boi się. Gdy myśli, że nie ma już nadziei zjawia się On.Ubrany w różową szatę Abrahama, kroczy swymi długimi nogami.Victor szerzej otwiera oczy, nie spuszczając wzroku z nieznajomego. Ten gestem nakazuje mu podejść bliżej.Zdziwiony chwyta w żelaznym uścisku jego dłoń. Skurę ma gładką niczym kwiatki gerbera europejskiego. Po tym dotyku Victor zrozumiał z kim ma do czynienia. Wcale mu się nie zdawało, to naprawdę był Rromano- syn wielkiego górnika znad oceanu egejskiego.Łza zakręciła mu się w oku.
26.11.2011r. Godz. 6:23Szpital
Rromano leży nieprzytomny w szpitalu. Jego rodzina siedzi przy jego łożu.Ksiądz już chce go namaścić gdy nagle otwiera prawe oko. Potem lewe.,,A więc żyje, mój syn uratowany"- dobiegały głosy. Lekko zdziwiony, nie wie co się dzieje.Gdzie jest? Co tu robi? Na te pytania Rromano nie zna odpowiedzi.Nagle zaczyna wszystko rozumieć. To wydarzyło się tej nocy: Rromano jak zwykle leżał w łóżku i liczył barany. Cierpiał na bezsenność. Gdy dochodził do sto czterdziestej-piątej owcy stała się rzecz nieprawdopodobna.Ku jego domu z prędkością 666km/min zmierzał różowy meteoryt w kolorze różu. Nim zorientował się co się dzieje było po wszystkim.Teraz leży w szpitalu z połamanymi kościami.
26.11.2011r. Godz 9:03
W tym momencie obaj poczuli ten impuls. Wiedzieli, że muszą się znaleźć na ulicy Wiśniowej. To było ich przeznaczenie. Dla Victora nie był to problem.W swojej ulubionej piżamie w kolorowe kropki wybiegł z domu na dwór. Zmroził go mróz jesieni.Deszcz lał się strumieniami.Rromano jednak miał problem, musiał uciec ze szpitala.Nie wiele myśląc wyskoczył przez okno. Zdziwiony swoją sprawnością wylądował na dwóch nogach.Biegł noga po nodze, lewa za prawą, prawa za lewą. Lecz to nie był taki zwyczajny bieg.Wiedział, że musi jak najszybciej dostać się na ulicę Wiśniową.Victor już tam na niego czekał. Później wszystko potoczyło się szybko. Pierwszym słowem jakie do siebie wymówili był: ,,Różowy".
26.11.2011r. Godz. 12:34
Teraz obaj ubrani na różowo.Róż na głowie, róż na kolanach, róż, róż po prostu wszędzie róż.
Wyglądał to mniej więcej tak:
26.11.2011r Godz 16:43 Ulica Wojska Polskiego
Victor i Rromaon spacerują ulicami miasta.Zaciekawione spojrzenia przechodniów okaleczają ich wzrokiem rzucając zaciekawione spojrzenie. Victor, jako osoba prawie pełnoletnia kupił po jednym jabolu dla każdego.Gdy rozkoszowali się smakiem zrozumieli, że na tym dniu to się nie skończy, że zostali połączeni już ma zawsze.
Tak właśnie rozpoczęła się wielka przygoda którą będziecie mogli obserwować własnymi oczyma.